Media głównego nurtu wielokrotnie pisały o zinfiltrowaniu przez masonerię Watykanu. Tymczasem jest odwrotnie, to Watykan zinfiltrował masonerię poprzez jezuitów.
Członkami masonerii według mediów ma być ponad stu kardynałów, biskupów i urzędników watykańskiej kurii. Działają specjalne seminaria dla przyszłych członków masonerii. Watykan ma być podzielony na 8 stref rozdzielonych między 4 szkockie loże.
12 września 1973 roku we włoskim tygodniku „OP”, wydawanym przez masona Mino Pecorelli’ego, później zamordowanym za zdradę masonerii, podobnie jak i jego dziennikarz, ukazał się artykuł zatytułowany „Wielka Loża Watykanu”.
W artykule tym została opublikowana lista 121 katolickich hierarchów - masonów, czyli prałatów, kardynałów i biskupów, członków watykańskiej loży „Ecclesia”, wśród których był także sekretarz stanu, odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe - Agostino Casarolli, prezes Banku Watykańskiego - Paul Marcinkus, prefekt Kongregacji ds. Biskupów, będący jednocześnie zastępcą redaktora naczelnego „L’Osservatore Romano”. Są to dane sprzed wielu lat. Z pewnością obecnie lista masonów w kościele rzymskim jest dużo, dużo większa.
Zdaniem Guido Grandt’a, opublikowanie tegoż artykułu stało się jednym z powodów najsławniejszego mordu masonerii , czyli otrucia papieża Jana Pawła I - następcy Pawła VI.
Jan Paweł I chciał podobno zwolnić z posad masonów, w tym i arcybiskupa Paula Marcinkusa prezesa Banku Watykańskiego, co doprowadziłoby do ujawnienia przez nowy zarząd banku przekrętów dotychczasowego kierownictwa oraz kradzieży 1 300 000 000 dolarów amerykańskich z Banco Ambrosiano. Po śmierci Jana Pawła I Watykan spłacił długi tego banku, który był wspólnie kontrolowany przez arcybiskupa Marcinkusa, Licio Gali mistrza loży P2, Michale Sidona - bankiera mafii, związanego z P2, chadekami i neofaszystami, banku zajmującego się praniem brudnej kasy i spekulacjami giełdowymi przez sieć banków zależnych w rajach podatkowych.
Kasa z Banco Ambrosiano miała być przeznaczona dla polskiej Solidarności i antykomunistycznych bojówek w Ameryce Południowej i Europie Wschodniej. Bankierzy znający tajemnice Banco Ambrosiano byli szybko likwidowani. Po 33 dniach - 28 września 1978 roku otruto Jana Pawła I.
Ciało papieża zostało szybko pochowane, nie przeprowadzono autopsji, wszelkie notatki papieża zniszczono. Oficjalnie uznano jego śmierć za naturalną, pomimo że papież dwa tygodnie wcześniej przeszedł badania lekarskie, których wyniki lekarze uznali za doskonałe. By nie dopuścić do ujawnienia prawdy przeprowadzono kampanie dezinformującą.
Jan Paweł II nie przeprowadził zmian zaplanowanych przez swojego poprzednika. Spółka Watykan miała powrócić do interesów w starym stylu. Villota ponownie uczyniono sekretarzem stanu, a biskup Marcinkus odzyskał stanowisko prezesa Banku Watykańskiego. Stolica Apostolska odnowiła także i umocniła więzy z Roberto Calvim i Licio Gellim. Bez ich udziału nie mogłoby dojść do najgłośniejszego skandalu w historii międzynarodowej finansjery – afery Banco Ambrosiano.
W latach siedemdziesiątych Bank Watykański nawiązał bliską współpracę z mediolańskim Banco Ambrosiano, gdzie Calvi był dyrektorem zarządzającym. Biskup Marcinkus był członkiem zarządu jednej z filii tego banku na wyspach Bahama.
Banco Ambrosiano miał obsługiwać katolickie rodziny i organizacje dobroczynne. Zgodnie z jego statutem żaden z akcjonariuszy nie mógł posiadać więcej niż pięć procent jego akcji. Dzięki temu mediolański bank świetnie się nadawał na pralnię pieniędzy dla mafii i loży P‑2. Należało tylko przejąć nad nim kontrolę i wyprowadzić poważne sumy, nie budząc podejrzeń policji i zarządu.
Calvi rozwiązał oba problemy przy pomocy swego przyjaciela biskupa Marcinkusa i Banku Watykańskiego. Bank, któremu szefował, zaczął udzielać ogromnych pożyczek ośmiu fikcyjnym spółkom. Dla zwiększenia wiarygodności tych firm, pieniądze były najpierw kierowane na konta Banku Watykańskiego, co mogło sprawiać wrażenie, że w transakcjach uczestniczy Stolica Apostolska.
Sześć spośród ośmiu spółek miało swoje siedziby w Panamie. Były to: Astrolfine S.A., United Trading Corporation, Erin S.A., Bellatrix S.A., Belrose S.A. i Starfield S.A. Siódma, Manic S.A., zarejestrowana była w Luksemburgu, a ósma – Nordeurop Establishment – w Liechtensteinie.
Fikcyjne spółki przeznaczały wielomilionowe pożyczki na realizację następujących celów: po pierwsze, na zwiększenie osobistego majątku Calviego i jego mafijnych kompanów; po drugie, na sfinansowanie nielegalnych operacji Licio Gelli'ego i po trzecie – na zakup kolejnych pakietów akcji Banco Ambrosiano.
Proszeni o przedstawienie zabezpieczeń dla pożyczek szefowie panamskich spółek przesyłali świadectwa zakupu akcji Banco Ambrosiano wraz z fałszywymi danymi na temat majątku swoich firm i przewidywanych ogromnych zysków z handlu zagranicznego. Dążąc do podwyższenia wartości akcji banku, Calvi oferował jego akcjonariuszom wysokie dywidendy i prawo do zakupu nowych akcji po cenie znacznie niższej od nominalnej. Chętnie opowiadał też bajki o świetlanej przyszłości banku i jego planach ekspansji w Ameryce Łacińskiej.
Fikcyjne firmy kupowały coraz więcej akcji Ambrosiano i przedstawiały je jako zabezpieczenie dla kolejnych, jeszcze wyższych pożyczek, za które znowu kupowano akcje, dzięki którym pożyczano jeszcze więcej pieniędzy, i tak dalej, i tak dalej. Zaangażowane w te machinacje spółki nigdy nie płaciły odsetek od zaciąganych pożyczek. Dodawały po prostu należne z tego tytułu sumy do swoich zobowiązań, zabezpieczanych świadectwami zakupów kolejnych pakietów akcji Banco Ambrosiano. W ten sposób, krok po kroku, Calvi przejmował kontrolę nad zarządzanym przez siebie bankiem.
Jedną z panamskich spółek „wydmuszek” Bellatrix, utworzył osobiście Calvi z Marcinkusem i trzema innymi członkami loży P-2: Licio Gellim, Umberto Ortolanim, któremu papież Paweł VI przyznał tytuł „Dżentelmena Jego Świątobliwości” oraz Bruno Tassanem Dinem, dyrektorem wydawnictwa „Rizzoli”.
Spółka Bellatrix przeznaczyła niemałą część ze 184 milionów dolarów, jakie wyłudziła od Banco Ambrosiano, na zakupu rakiet „Exocet” dla armii argentyńskiej, przygotowującej się do wojny o Falklandy z Wielką Brytanią.
Bellatrix uzyskała tak wielki kredyt zabezpieczony akcjami Banco Ambrosiano, dysponując zaledwie 10 tysiącami dolarów kapitału własnego. Takim samym stanem konta mogła się pochwalić inna panamska spółka, Astrolfine, która wyłudziła z Banco Ambrosiano pożyczki na łączną sumę 486 milionów dolarów.
Na tych samych zasadach działały wszystkie fikcyjne spółki – żadna z nich nie dysponowała kapitałem przekraczającym 10 tysięcy dolarów, a mimo to udało im się pożyczyć setki milionów dolarów. Te nielegalne operacje doprowadziły do powstania gigantycznej bankowej „piramidy”, mitycznej potęgi finansowej, której majątek zainwestowany był w większości w pożyczki dla fikcyjnych spółek. Już wkrótce ten mit o potędze miał prysnąć jak bańka mydlana.
Machlojki z udziałem Banco Ambrosiano zwróciły wreszcie uwagę inspektorów z włoskiego Banku Narodowego. Zażądali oni szczegółowych informacji na temat działalności tajemniczych spółek, którym Ambrosiano tak chętnie udzielał ogromnych pożyczek.
Calvi wyjaśnił, że spółki te utworzył Bank Watykański, aby za ich pośrednictwem prowadzić handel dewocjonaliami. Jako dowód wskazał fotografię dyrektorów Banco Ambrosiano Overseas w Nassau na Bahamach, na której widoczny był biskup Marcinkus. Ten osobliwy argument zadowolił bankowych inspektorów.
Kimże byli oni, szeregowi urzędnicy państwowi, by podawać w wątpliwość legalność charytatywnej i gospodarczej działalności Kościoła rzymskokatolickiego.
Tak więc na razie bankowe machinacje mogły być kontynuowane niemal bez przeszkód. Z Banco Ambrosiano przelano ponad 1,3 miliarda dolarów na konta Banku Watykańskiego, skąd przekazywano je dalej, do Panamy, Luksemburga i Liechtensteinu, pomniejszone jednak o wysokie opłaty za pośrednictwo i denominację walut. Niewiele osób zauważyło, że pobieranie tych opłat było zupełnie nieuzasadnione, gdyż bank mediolański mógł dokonywać niezbędnych operacji bez pośrednictwa innej instytucji finansowej.
Kryzys zaostrzył się w 1979 roku, gdy Banco Ambrosiano miał wypłacić swoim klientom odsetki od depozytów. Problem był tym większy, że pod koniec dekady lat siedemdziesiątych stopy procentowe w bankach na całym świecie znacznie wzrosły. Wreszcie, w roku 1981, członkowie kierownictwa banku zażądali od Calviego niezbitego dowodu, że Watykan faktycznie sprawuje kontrolę nad zadłużonymi firmami. Jednocześnie włoska policja skarbowa wszczęła śledztwo w sprawie tych transakcji.
Chcąc uchronić Kościół przed konsekwencjami udziału w nielegalnych operacjach, włoski minister skarbu Beniamiono Andreatta spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Watykanu kardynałem Casarolim i zażądał od niego natychmiastowego zerwania wszelkiej współpracy z Calvim.
Casaroli przedstawił sprawę Ojcu Świętemu. Jednak pieniądze z Banco Ambrosiano nadal napływały szerokim strumieniem do papieskiej szkatuły, toteż zignorował on ostrzeżenie włoskiego ministra.
Wraz z umacnianiem się kursu dolara w stosunku do lira, pętla zadłużenia coraz silniej zaciskała się na szyi Roberta Calviego. W lipcu 1980 roku inspektorzy Guardia di Finanza odkryli nieprawidłowości w przepływach pieniężnych pomiędzy Banco Ambrosiano a fikcyjnymi spółkami z rajów podatkowych. Raport w tej sprawie przedstawiono sędziemu Lucce Mucciemu, który pozbawił Calviego paszportu i nakazał wszczęcie przeciw niemu dochodzenia.
Kilka tygodni później Dailo Abbruciati, płatny morderca na usługach mafii, zastrzelił w Mediolanie Roberta Orsona, członka zarządu Banco Ambrosiano.
Dopiero po latach wyszło na jaw, że na kilka tygodni przed swoją śmiercią, Orson zażądał od Calviego złożenia rezygnacji ze stanowiska dyrektora Banco Ambrosiano.
Mając w dalszym ciągu nadzieję na uratowanie kwitnącego interesu, Calvi wynajął wpływowego gangstera Flavio Carboniego, który obiecał doprowadzić do umorzenia śledztwa. Mafioso stosował wobec urzędników i inspektorów bankowych stare, wypróbowane metody perswazji: groźby i łapówki. W 1984 roku, gdy afera dobiegła wreszcie końca, inspektorzy włoskiej policji finansowej ujawnili, że z peruwiańskiej filii Banco Ambrosiano na jedno ze szwajcarskich kont numerowych Carboniego przelano w tamtym okresie ponad 30 milionów dolarów.
Jednak mimo wysiłków Carboniego dochodzenie nie ustawało. Calvi nie miał wyboru, musiał szukać pomocy u biskupa Marcinkusa. „Śledztwo – tłumaczył swojemu świątobliwemu wspólnikowi – nieuchronnie doprowadzi do ujawnienia, że fikcyjne spółki były kontrolowane przez Watykan.”
Marcinkus spełnił oczekiwania Calviego, dopuszczając się tym samym jednego z największych oszustw w historii Kościoła. Biskup wydał Calviemu „list patronacki”, w którym stwierdził, że „zadłużone spółki są godne zaufania, a ich cele i zadania znane są i popierane przez Stolicę Apostolską”. List napisany był na papierze firmowym Watykanu i datowany na pierwszego września 1981 roku. Jego tekst brzmi następująco:
Marcinkus spełnił oczekiwania Calviego, dopuszczając się tym samym jednego z największych oszustw w historii Kościoła. Biskup wydał Calviemu „list patronacki”, w którym stwierdził, że „zadłużone spółki są godne zaufania, a ich cele i zadania znane są i popierane przez Stolicę Apostolską”. List napisany był na papierze firmowym Watykanu i datowany na pierwszego września 1981 roku. Jego tekst brzmi następująco:
„Szanowni Panowie,Niniejszym potwierdzamy, że bezpośrednio lub pośrednio kontrolujemy większość udziałów w niżej wymienionych firmach:Manic S.A. z Luksemburga; Astrolfine z Panamy;Nordeurop Establishment z Liechtensteinu;United Trading Corporation z Panamy;Erin S.A. z Panamy;Bellatrix S.A. z Panamy; Belrose S.A. z Panamy; Starfield S.A. z Panamy;Potwierdzamy także, iż znany nam jest fakt zadłużenia wymienionych firm wobec Panów, w wysokości, wynikającej z załączonego wykazu sald na 10 czerwca 1981 roku.Załączone salda wykazywały, że zadłużenie tylko wobec filii Banco Ambrosiano w Limie sięgało kwoty 907 milionów dolarów. List podpisał arcybiskup Marcinkus i jego dwaj asystenci, Luigi Mennini i Pellegrini de Strobel.”
Umowa z Marcinkusem obejmowała jeszcze jeden list, którego adresatem był Bank Watykański. Calvi zapewniał w nim, że z faktu zaangażowania się IOR we współpracę z fikcyjnymi spółkami „nie wynikną dla niego żadne zobowiązania, ani nie poniesie on w przyszłości żadnych szkód lub strat”.
W swoim komentarzu na temat „listu patronackiego” Michele Sindona powiedział dziennikarzowi Nickowi Toschesowi, że za wydanie go Calvi zapłacił Watykanowi 20 milionów dolarów.
21 stycznia 1981 roku grupa mediolańskich akcjonariuszy Banco Ambrosiano, obawiając się, że cała prawda o nielegalnych transakcjach wyjdzie na jaw i posiadane przez nich akcje staną się bezwartościowe, wystosowała list do Jana Pawła II, w którym zwróciła się do niego o przerwanie podejrzanych powiązań pomiędzy Marcinkusem, Calvim, Ortanim i Gellim oraz o zbadanie przepływów wielkich kwot do spółek pozostających pod patronatem Watykanu.
W liście, który napisano po polsku, żeby papież mógł go przeczytać w swoim ojczystym języku, czytamy:
„IOR nie jest jedynie zwykłym akcjonariuszem Banco Ambrosiano. Jest ściśle powiązany interesami z Roberto Calvim. Jak wykazuje rosnąca liczba postępowań sądowych, Calvi jest głównym ogniwem łączącym wolnomularstwo najgorszego rodzaju (P-2) z mafią. Również ta działalność odbywa się przy współudziale osób popieranych i chronionych przez Stolicę Apostolską, na przykład Ortolaniego, który podtrzymuje kontakty pomiędzy Watykanem i potężnymi grupami międzynarodowego podziemia przestępczego”.
Jan Paweł II nigdy nie zaszczycił mediolańskich akcjonariuszy odpowiedzią na ich uprzejmy list. Zamiast tego, jakby na przekór, postanowił nagrodzić biskupa Marcinkusa za wierną służbę Stolicy Apostolskiej, mianując go przewodniczącym Komisji Pontyfikalnej ds. Miasta-Państwa Watykan.
Tym samym Marcinkus został kimś w rodzaju gubernatora Watykanu, pozostając w dalszym ciągu szefem Banku Watykańskiego. Jednocześnie uzyskał godność arcybiskupa. Niestosowność tego awansu była tym większa, że nastąpił on 28 września 1981 roku, dokładnie w trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła I – papieża, który zamierzał usunąć go z urzędu.
Tym samym Marcinkus został kimś w rodzaju gubernatora Watykanu, pozostając w dalszym ciągu szefem Banku Watykańskiego. Jednocześnie uzyskał godność arcybiskupa. Niestosowność tego awansu była tym większa, że nastąpił on 28 września 1981 roku, dokładnie w trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła I – papieża, który zamierzał usunąć go z urzędu.
Jednak nawet jako arcybiskup Marcinkus nie mógł uratować przed upadkiem wzniesionego przez Roberto Calviego domku z kart. Roberto Rosone, dyrektor generalny i zastępca prezesa Banco Ambrosiano, żądał od niego ustąpienia ze stanowiska dyrektora i zwrotu przekazanych Watykanowi pieniędzy.
Calvi poskarżył się na niego Flavio Carboniemu, który skontaktował się z Danilo Abbruciatim, przedstawicielem mafii sycylijskiej w rzymskim półświatku.
Rosona zastrzelono rankiem 27 kwietnia 1982 roku, gdy wychodził z budynku, w którym mieściła się siedziby Banco Ambrosiano.
31 maja 1982 roku w piśmie skierowanym do zarządu Banco Ambrosiano Narodowy Bank Włoch zażądał przedstawienia pełnej dokumentacji kredytów udzielonych ośmiu fikcyjnym spółkom. Stosunkiem głosów 11:3, pomimo gwałtownych protestów Calviego, zarząd postanowił spełnić żądanie banku centralnego.
W tej sytuacji jedynym ratunkiem dla Calviego było pokrycie miliardowego deficytu pożyczką z Banku Watykańskiego. Pożyczka taka, jak utrzymywał bankier, byłaby w pełni uzasadniona, gdyż brakujące miliony trafiły w większości do Watykanu, który był faktycznym właścicielem fikcyjnych spółek.
„Kościół powinien wywiązać się ze swoich zobowiązań, sprzedając część majątku kontrolowanego przez IOR. Jest to ogromny majątek. Wyceniam go na dziesięć miliardów dolarów. Aby pomóc Banco Ambrosiano, IOR mógłby zacząć sprzedaż swoich aktywów w ratach po miliardzie dolarów”.
Słowa Calviego należy traktować poważnie. Jeśli ktokolwiek w roku 1982 mógł mieć pojęcie o majątku Banku Watykańskiego, to właśnie Calvi, człowiek, który był jego wspólnikiem w setkach mniej lub bardziej nielegalnych operacji. Warto także pamiętać, że podana przez niego szacunkowa kwota nie uwzględniała stanu posiadania innych watykańskich instytucji: Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej (APSA), miasta-państwa Watykan i Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów.
Pomimo naglących apeli, Watykan odmówił udzielenia pożyczki Calviemu. Co więcej, przesłuchiwany przez włoskich inspektorów skarbowych Marcinkus zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z jego machinacjami i z ośmioma fikcyjnymi spółkami.
„Bank Watykański – tłumaczył inspektorom Marcinkus – był po prostu miejscem, w którym organizacje religijne mogły bezpiecznie przechowywać swoje pieniądze.”
Dodał także, że nie warto sobie zaprzątać uwagi bankiem, którego aktywa nie przekraczają kilku milionów dolarów i który nie może się nawet równać z jakąkolwiek świecką instytucją finansową.
Calvi postanowił wyjechać z Włoch. Pakując walizki, powiedział jednemu z członków swojej rodziny:
„W razie potrzeby ujawnię rzeczy, które wstrząsną posadami Watykanu. Papież będzie musiał zrezygnować”.
W dniu, w którym Calvi zniknął wraz ze swoją czarną dyplomatką wypełnioną dokumentami, Graziella Corrocher, jego 55-letnia sekretarka, wypadła czy też została wyrzucona z piątego piętra siedziby Banco Ambrosiano w Mediolanie. Ciało kobiety z głuchym łoskotem spadło na rampę prowadzącą do podziemnego garażu. Policja nie zdołała stwierdzić, jaka była przyczyna wypadku i nikogo w związku z nim nie aresztowała.
Ciało Roberto Calviego znaleziono 17 czerwca 1982 roku wiszące pod Mostem Czarnych Mnichów (Black Friars Bridge) w Londynie. Bankier ubrany był w jasnoszary garnitur, na nadgarstku miał kosztowny zegarek firmy Patek Phillipe, a w portfelu ponad 20 tysięcy dolarów w różnych walutach. Zegarek i pieniądze świadczyły, że nie padł ofiarą rabunku. W jego kieszeniach znaleziono ponadto cztery pary okularów, fałszywy włoski paszport i pięć cegieł.
Okoliczności tej śmierci natychmiast wzbudziły podejrzenia. Członkowie wielu lóż masońskich we Włoszech noszą czarne szaty i zwracają się do siebie per „bracie” jak zakonnicy; wolnomularzy we Włoszech nazywa się potocznie „Czarnymi Mnichami”. Wymowny wydaje się również fakt, że w kieszeniach zmarłego znaleziono cegły, „kamienie ociosane”, symbolizujące wtajemniczenie masońskie wysokiego stopnia, oraz to, że powieszono go nad wodą przed godziną przypływu, a taką właśnie karę przewiduje dla zdrajców przysięga masońska.
Po upływie trzech tygodni śledczy przydzieleni do wyjaśnienia śmierci Calviego zawyrokowali, że „popełnił on samobójstwo”. Ich orzeczenie jednak unieważniono, a zespół dochodzeniowy w innym składzie nie potrafił rozstrzygnąć, czy bankier popełnił samobójstwo, czy został zamordowany. Dopiero szesnaście lat później, w roku 1988, w wyniku uporu syna Calviego, który nigdy nie uwierzył w samobójstwo ojca, ciało ekshumowano, a medycy sądowi uznali, że na bankierze dokonano mordu.
W jakiś czas potem Francesco Di Carlo, znany lepiej jako „Franek Dusiciel”, szef gangu handlarzy heroiną, związany z mafią sycylijską, przyznał się do zabójstwa, zeznając, że popełnił je na rozkaz Pippiego Calo z rodziny Corleone.
Zlecenie na zamordowanie Calviego wydano jako karę za zdefraudowanie milionów należących do mafii. Według Di Carlo - Licio Gelli wręczył Calviemu dużą sumę pieniędzy, które miały być „wyprane” w jego banku. Tymczasem Calvi użył tych pieniędzy do pokrycia deficytu powstałego w wyniku udzielania pożyczek fikcyjnym spółkom. Dowiedziawszy się o tym, Gelli spotkał się z gangsterami z rodziny Corleone i pomógł im odnaleźć Calviego w Londynie. Pomógł im także zaplanować zamach na bankiera. W jakiś czas potem śledczy dowiedzieli się także, że w naradzie Gelliego z członkami rodziny Corleone uczestniczył jeden z wybitnych watykańskich finansistów.
Koniec artykułu źródło: http://watykan.andrzejstruski.com/articles_8_Afera-Banco-Ambrosiano.html
Afera związana z bankiem Ambroziano kryje w sobie znacznie więcej mrocznych tajemnic. Okazuje się, że na styku włoskiej, wielkiej finansjery i tajnych lóż wciąż istnieje ich wiele powiązań.
Otóż jakiś czas temu wyszło na jaw, o czym informowały media, że Enrico De Pedis, który był szefem potężnego gangu Banda della Magliana, po swojej tragicznej śmierci na skutek porachunków mafijnych, został pochowany w bazylice św. Apolinarego.
O gangu Banda Magliana i jego powiązaniach z Watykanem mówił przecież Leo Zagami, którego liczni zacieniacze uznali za oszołoma. Sprawdziłam więc informacje o tym gangu. Otóż Gang Banda della Magliana utrzymywał ścisłe kontakty z innymi organizacjami mafijnymi (Cosa Nostra, Cammora, `Ndrangheta), ugrupowaniami neofaszystowskimi oraz ze światem tajnych służb i polityki.
To właśnie Bandę Pedisa łączono z nieudaną próbą zamachu na Jana Pawła II, do której doszło w 1981 roku na placu Świętego Piotra w Rzymie. Grupa miała też być zamieszana w szereg porwań i zabójstw (m.in. premiera Włoch Aldo Moro i Roberto Calviego, szefa Banco Ambrosiano).
Bazylika św. Apolinarego jest miejscem pochówku duchownych oraz ludzi związanych z Kościołem. Kiedy ten dziwny pochówek gangstera ujrzał światło dzienne, władze kościelne tłumaczyły swoją decyzje tym, że Pedis rzekomo pomagał ubogim mieszkańcom Rzymu, a także hojnie obdarowywał miejscowe parafie.
Bazylika św. Apolinarego jest miejscem pochówku duchownych oraz ludzi związanych z Kościołem. Kiedy ten dziwny pochówek gangstera ujrzał światło dzienne, władze kościelne tłumaczyły swoją decyzje tym, że Pedis rzekomo pomagał ubogim mieszkańcom Rzymu, a także hojnie obdarowywał miejscowe parafie.
Jednym słowem dla Kościoła nie było ważne, że człowiek ten całe swoje życie parał się „brudną robotą” i swoje dochody czerpał z nielegalnych źródeł zarobkowania, ważne było natomiast, że sponsorował liczne parafie. Mieszkańcy Rzymu byli oburzeni. Prokuratura wszczęła śledztwo i podjęła starania o zgodę na otwarcie grobu De Pedisa i wtedy wyszły na jaw inne elementy tej układanki.
Co ciekawe, w 1983 roku zniknęła bez śladu 15 latka Emanuela Orlandi, która była córką papieskiego urzędnika i chodziła do jednego z rzymskich liceów oraz do szkoły muzycznej, gdzie uczyła się gry na flecie. Dokładnie 22 czerwca 1983 roku po wyjściu ze szkoły wsiadła do bmw, którym przyjechał młody, przystojny mężczyzna. I tu ślad się urywa. Dziewczyna nie powróciła do domu, a zrozpaczeni rodzice rozpoczęli jej poszukiwania. 23 czerwca piętnastolatka została oficjalnie uznana za zaginioną.
Było kilka dziwnych telefonów, dezinformujących rodzinę, że zdecydowała się opuścić dom rodzinny. Dopiero 5 lica 1983 roku zadzwonił do rodziców dziewczyny jakiś mężczyzna, który poinformował, że jest ona w rękach ludzi, którzy żądają w zamian za jej życie, wypuszczenie z więzienia Ali Akcy, zatrzymanego za próbę zamachu na Jana Pawła II.
Nadal nie wiedziano na czyje zlecenie ją uprowadzono. Policja podejrzewała włoską mafię, ale też wschodnioeuropejskie służby specjalne, którym nie podobała się polityka Kościoła, wspomagającego materialnie ruchy antykomunistyczne, w tym polską "Solidarność".
Co ciekawe rok przed zniknięciem Emanueli Orlandi, jak wiadomo z powyższego artykułu, pod jednym z londyńskich mostów znaleziono ciało włoskiego bankiera Roberto Calviego. Policja uznała wtedy lub zmuszona była uznać jego śmierć jako samobójstwo, spowodowane załamaniem nerwowym na skutek trudności finansowych i tarapatów związanych z Bankiem Ambroziano, sciśle powiązanym z Bankiem Watykańskim, inaczej Instytutem Dzieł Religijnych.
Dopiero w 2002 roku po ekshumacji jego zwłok na wniosek Prokuratury, okazało się, ze został jednak zamordowany. Jak wynika z artykułu, Roberto Calvi był szefem Banku Ambroziano od lat 70-tych. Był on również protegowanym wpływowych osób związanych z mafią i członkiem nielegalnej loży masońskiej Propaganda Due, odpowiedzialnej za porwanie i zamordowanie w 1978 roku premiera Aldo Moro. Calviego nazywano „boskim bankierem”. Calvi stworzył tę potęgę bankową, korzystając ze zbudowanej specjalnie w tym celu sieci spółek.
Dopiero w 2002 roku po ekshumacji jego zwłok na wniosek Prokuratury, okazało się, ze został jednak zamordowany. Jak wynika z artykułu, Roberto Calvi był szefem Banku Ambroziano od lat 70-tych. Był on również protegowanym wpływowych osób związanych z mafią i członkiem nielegalnej loży masońskiej Propaganda Due, odpowiedzialnej za porwanie i zamordowanie w 1978 roku premiera Aldo Moro. Calviego nazywano „boskim bankierem”. Calvi stworzył tę potęgę bankową, korzystając ze zbudowanej specjalnie w tym celu sieci spółek.
Roberta Calviego polecił Stolicy Apostolskiej Michele Sindona, bankier mafii i "Mąż zaufania" Watykanu. Roberto Calvi miał zarabiać pieniądze dla Watykanu. Robił to, obracając funduszami mafii i masonerii.
Korzystali z raju podatkowego na wyspach Bahama. Dzięki współpracy z Bankiem Watykańskim (akcjonariuszem Ambrosiano), Calvi mógł wyprowadzać z Włoch olbrzymie sumy, unikając płacenia haraczu fiskusowi, i zarabiać krocie na utajnionych międzynarodowych przelewach. Z usług Calviego korzystała mafia, masoni z Propaganda Due, włoscy przedsiębiorcy i oczywiście skorumpowani politycy.
Calvi jak wiadomo współpracował ściśle z arcybiskupem Paulem Marcinkusem, ale był również osobistym ochraniarzem Pawła VI oraz Jana Pawła II. W latach 80-tych był on trzecią najważniejsza osobą w Watykanie.
Jak wiadomo, na skutek licznych defraudacji i ryzykownych operacji, popadł w tarapaty, a jego długi sięgały 1,5 miliarda dolarów. W 1981 roku wreszcie został on zatrzymany i oskarżony o wielkie oszustwo finansowe i sąd skazał go na 4 lata więzienia. No, sam ten wyrok według mnie nieco łagodny za takie nadużycia, ale nawet tego nie odsiedział, gdyż wyszedł za kaucją. Aby uciec przed fiskusem i wpływowymi wierzycielami, postanowił zwiać za granicę.
Calvi zniknął z Rzymu 10 czerwca 1982 roku, a jego ciało znaleziono 9 dni później w Londynie pod mostem Blackfriars (Czarni Zakonnicy).Nazwa mostu i fakt, że miał w kieszeniach dwie cegłówki, wskazywała na mord ze strony nieformalnej loży Propaganda Due, której był członkiem.
Tajemnicza śmierć Calviego i upadek Banku Ambroziano wywołała skandal, tym bardziej, że jak się okazało, Bank Watykański pośredniczył w wielu transakcjach sygnowanych przez Bank Ambrosiano i czerpał z nich niemałe korzyści, a sam arcybiskup Marcinkus był mocno zaangażowany w działania upadłego banku.
Po ujawnieniu całej afery, Watykan oczywiście po angielsku, zdystansował się od całej sprawy, ale jednak z jakiś powodów, wypłacił wierzycielom 250 milionów dolarów, w czym finansowo pomogła im podobno Opus Dei.
Oczywiście mimo takiego skandalu, Marcinkus nadal pozostał na swoim stanowisku i zarządzał Bankiem Watykańskim aż do 1989 roku, kiedy to wrócił do rodzinnych Stanów Zjednoczonych. Zmarł w 2006 roku, zabierając do grobu wszystkie tajemnice.
Tymczasem w 2005 roku w czasie włoskiej audycji telewizyjnej, poruszającej temat porwania Emanueli Orlandi, zadzwonił do studia jakiś gość, który zasugerował poszukującym prawdy, aby przyjrzeli się bliżej sprawie pewnego pochówku w bazylice św. Apolinarego. Polecił też zwrócić uwagę na powiązania Enrico Pedisa, szefa Bandy Magliana ze zmarłym w 1997 roku kardynałem Ugo Polettim, tym samym, który wydał zgodę na pochówek gangstera w bazylice.
Sensacyjna informacja znalazła potwierdzenie, zwłoki Pedisa spoczywały obok tzw "świętych" kościoła. Wyszło też na jaw, że to do jego samochodu wsiadła zaginiona 15 latka Manuela Orlandi.
W 2008 roku Sabrina Meinardi, była kochanka Pedisa oficjalnie poinformowała, że za porwaniem dziewczyny rzeczywiście stała banda Magliana, ale zleceniodawcą tego porwania był arcybiskup Paul Marcinkus, który jeszcze wtedy był prezesem banku Watykańskiego.
Minardi dodała, że uprowadzenie Orlandi było elementem toczącej się w tamtych latach walki o wpływy. Kochanka gangstera powiedziała również, że Emanuela Orlandi została zamordowana kilka miesięcy po zaginięciu, a jej zwłoki wrzucono do betoniarki. Wówczas Watykan potępił podobne oskarżenia, nazywając je oszczerstwami. Hierarchowie kościelni podważyli wiarygodność Minardi, podkreślając jej związek z gangsterem oraz wywalając na światło dzienne jej narkomanię.
Podobno na wniosek prokuratury Watykan zgodził się na ekshumacje zwłok gangstera Pedisa, ale jakoś do tego nie doszło. Nikłe są wobec tego szanse na ujawnienie wszystkich powiązań Watykanu z mafią. Pytań jest coraz więcej, a wszyscy, którzy mogliby udzielić na nie odpowiedzi, albo milczą, albo umarli – nie zawsze śmiercią naturalną.
Bank Watykański, oficjalnie nazywa się Instytutem Dzieł Religijnych. Działa od 1942 roku.
Jego misją miało być wspomaganie instytucji religijnych i charytatywnych. Podlega on bezpośrednio Kościołowi. Kolejni prezesi tego banku odpowiadają tylko przed watykańskim kardynałem i papieżem. Ten bank kompletnie nie podlega zewnętrznemu nadzorowi, co pozwala na utajnianie jego kont. Już od lat sześćdziesiątych konsultantem Banku Watykańskiego był bankier Michele Sindona, powiązany z Cosa Nostrą. Sindona przyjaźnił się z Pawłem VI jeszcze zanim ten zasiadł na tronie Piotrowym. Bardzo dobre relacje miał też z arcybiskupem Paulem Marcinkusem oraz Roberto Calvim prezesem Banku Ambroziano.
Sindona należał oczywiście do nieformalnej loży masońskiej Propaganda Due. W końcu oskarżony o szereg malwersacji finasowych, otrzymał wyrok 25 lat więzienia, gdzie nagle zmarł w 1986 roku. Podejrzewa się, że go otruto.
Mafia i loża Propaganda Due przez wiele lat wykorzystywała dyskrecję Watykanu do prania brudnych pieniędzy.
W latach 70- ych i 80 -tych. przez Bank Watykański przepływały również olbrzymie sumy dla antykomunistycznej opozycji, m.in. w Nikaragui i Polsce.
Jak wiadomo w 1978 roku zmarł nagle, po 33 dniach pontyfikatu Jan Paweł I. Były różne spekulacje na temat jego śmierci. Oficjalna wersja podawała atak serca. Jednak wszystko wskazywało na jego zamordowanie, gdyż planował on zająć się nieprawidłowościami w Instytucie Dzieł Religijnych.
Potem dobre imię Bankowi Watykańskiemu próbowali przywrócić Jan Paweł II i Benedykt XVI. Bez skutku.
Natomiast loża Propaganda Due (P2) została oficjalnie zdelegalizowana w 1976 roku, ale nieoficjalnie dalej działa. Została ona założona przez bardzo wpływowego finansistę Licio Gelli, powiązanego z faszyzmem oraz tajnymi służbami CIA. W loży działali politycy, wojskowi, finansiści, przedsiębiorcy, redaktorzy i dziennikarze opiniotwórczych mediów. W latach 70-tych loża przejęła włoskie pismo „Corriere della Sera”. Członkiem Propaganda Due był m.in. Sylvio Berlusconi, były premier Włoch.
Afera Banco Ambrosiano znów powróciła na pierwsze strony gazet z powodu wielkiej afery antykorupcyjnej we Włoszech, która doprowadziła do upadku "Wiecznego Giulia", starego przyjaciela loży P2. Andreottiemu na początku lat 90-tych wytoczono proces, w wyniku którego został skazany na karę wieloletniego więzienia za powiązania z Cosa Nostrą.
Nie lepiej skończyli jego dawni znajomi. Bankier mafii Michele Sindona został otruty cyjankiem we włoskim więzieniu kilka lat po śmierci Calviego. Licio Gelli, mistrz loży masońskiej P2, przez lata unikał wymiaru sprawiedliwości. W roku 1998 aresztowano go we Francji, gdzie pielęgnował kwiatki doniczkowe w luksusowej willi w Cannes. Policja znalazła w jego doniczkach ponad 160 kilogramów złota. Gelli do dziś siedzi w więzieniu. Za kraty trafili też "Frank Dusiciel" i dwaj inni mafiosi podejrzewani o zamordowanie Calviego.
Tylko biskup Marcinkus, wieloletni szef banku watykańskiego i jeden z głównych uczestników afery Ambrosiano, pozostał na wolności. Przez całe lata 80. ukrywał się w Watykanie przed nakazem aresztowania wystawionym przez mediolańską prokuraturę. Dziś żyje spokojnie w parafii w rodzinnym Chicago.
Ciągle jednak nie jest jasne, kto zlecił zabójstwo bankiera. Żona Calviego zeznała, że jej mąż udał się do Londynu, aby przekazać kontrolę nad Banco Ambrosiano ludziom z Opus Dei, organizacji katolickiej, która skutecznie połączyła przestrzeganie nakazów Ewangelii z sukcesem w interesach. Rosnące od początku pontyfikatu Jana Pawła II wpływy Opus Dei zagrażały loży Propaganda Due i biskupowi Marcinkusowi. Wejście tej organizacji do rady nadzorczej Ambrosiano oznaczałoby w praktyce przejęcie przez nią kontroli nad finansami Kościoła i koniec kariery biskupa. Były ochroniarz papieża Pawła VI już raz usiłował zapobiec utracie Ambrosiano, dając Calviemu gwarancje banku watykańskiego. Calvi odwdzięczył się Marcinkusowi czymś, co mogło biskupowi zaskarbić przychylność papieża Polaka. Bank Ambrosiano miał przekazać 14 milionów dolarów na pomoc dla związku zawodowego Solidarność i udostępnić sieć fikcyjnych spółek dla transferu pieniędzy, które CIA przeznaczyła na działalność opozycji w Polsce.
W latach 80. rewelacje te uważano za część komunistycznej kampanii oszczerstw wobec Solidarności. Jednak w roku 1996 Carl Bernstein, reporter "Washington Post", który zasłynął ujawnieniem afery Watergate, opublikował książkę potwierdzającą wcześniejsze doniesienia.
Wynikało z niej, że Stolica Apostolska przez całe lata 80-te. ściśle współpracowała z Ronaldem Reaganem w walce z sowieckim imperium zła, a pieniądze Waszyngtonu na pomoc dla Solidarności trafiały do Polski kanałami kościelnymi.
Roberto Calvi miał zginąć, bo wbrew swoim protektorom próbował się dogadać z Opus Dei. Jego śmierć nie zapobiegła jednak upadkowi biskupa Marcinkusa ani wzrostowi znaczenia Dzieła Bożego. Jeszcze w roku 1982, a więc roku śmierci bankiera, Jan Paweł II specjalnym przywilejem podporządkował sobie Opus Dei. Pod koniec lat 80-tych. Papież odsunął Marcinkusa od kierowania finansami Stolicy Apostolskiej i powołał profesjonalną radę nadzorczą, składającą się ze świeckich bankierów rekomendowanych przez Opus Dei. I w ten sposób Bank Ambrosiano przetrwał i pod zmienioną nazwą Banco Ambroveneto jest dziś znów szanowaną instytucją finansową.
Przez całe lata pogłoski o zamordowaniu Roberta Calviego były pożywką dla sensacyjnych i spiskowych teorii. Dziś, gdy dzięki włoskim biegłym przypuszczenia znalazły potwierdzenie, wielu związanych ze sprawą ludzi ciągle unika składania wyjaśnień. Premier Silvio Berlusconi, magnat prasowy podejrzewany o powiązania z Cosa Nostrą, od lat wymykał się prokuratorom. Chronił go bowiem poselski immunitet. Jego nazwisko również figurowało na liście członków loży Propaganda Due.
Banco Ambrosiano dostawał pieniądze od mafiosów i przemysłowców z loży masońskiej P2. Calvi wyprowadzał je do fikcyjnych spółek w rajach podatkowych i zacierał w ten sposób ich pochodzenie. Wyprane pieniądze mafii wracały do Włoch, a fundusze masonerii trafiały na konta reżimów w Ameryce Południowej. Część prowizji pobranych za transakcje Ambrosiano przekazywał do Watykanu.
Ciekawe, bo Jan Paweł II przeprosił za Inkwizycję, czyli niejako przyznał się przed światem po tylu wiekach do tego niecnego procederu, który tak długo stanowił temat tabu. Kiedy wreszcie i kto przerwie zmowę milczenia na temat innych czarnych spraw Watykanu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz