Strony

piątek, 3 lutego 2017

Marsze dla Jezusa Króla - Programy "ewangelizacyjne" i Fundacje typu krzak





Na you toube są liczne relacje z marszu dla Chrystusa Króla i jest też cała seria wywiadów z tzw ewangelikami w TV internetowej zatytułowanej „Na poddaszu”. Jakoś od początku nie przekonywały mnie jego opowieści dziwnej treści o cudownym uzdrowieniu jego syna, a organizowane przez niego marsze dla Chrystusa Króla wiały mi dziwną zgrozą.

Dziś zdobyłam w tym temacie ciekawe informacje z bardzo wiarygodnego źródła i jak zwykle moje przypuszczenia się potwierdziły. Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że o kasę, choć ma to jeszcze drugie dno.

Zacznijmy najpierw od tego kto stoi za tą działalnością? Jak to kto?

Byli działacze służb specjalnych oraz wszelkiej maści urzędnicy państwowi z jakiegoś powodu wywalenia na margines życia i pozbawieni dotychczasowych wielkich dochodów. To oni gromadzą się wokół tych inicjatyw biznesowych, bo żyć się chce, pić się chce, podróżować się chce, ale nie bardzo chce im się pracować..

Zresztą Ci "biznesmeni" nie nadają się do prowadzenia żadnego biznesu, jako, że pełniąc swoje dziejowe misje w Urzędach i administracji państwowej oraz służbach specjalnych, myśleć nie musieli, a jedynie wykonywać rozkazy. Jedynie co umieli to dobrze się ustawić, dygać grzecznie nóżką, kłaniać się starszym i mądrzejszym i wiedzieć komu mają włazić po palcu do dupy, aby MICHA pełna była.

Te osobniki w nowym biznesie typu krzak są szkoleni za granicą i przystosowywani do wdrażania PROJEKTU w Polsce.

Religijne oszołomy niesione falą emocjonalnego uniesienia walą na te spędy niczym na pielgrzymki do Częstochowy i podniecają się "wzniosłą" atmosferą niczym katolicka społeczność przy wyborze nowego, przyszłego "świętego"

A TO JEST ZWYKŁY ELEMENT INŻYNIERII SPOŁECZNEJ

Guru tego ulicznego kościoła, kościołów gromadzą w swoich szeregach w ramach „ewangelizacji” tzw podopiecznych, Są to głównie narkomani, alkoholicy, bezdomni, opóźnieni w rozwoju, psychicznie niesprawni, ale też i więźniowie, którym załatwiają wyjście z ciupy za własnym poręczeniem. W ten sposób tworzą „armię” całkowicie podległych sobie owieczek, które są całkowicie zależne i zdane na łaskę i niełaskę właścicieli tych centrów zarządzania.

Wszystko się kręci pod płaszczykiem FUNDACJI. Mają oczywiście własne biuletyny, które ukazują jedynie zewnętrzną stronę ich działalności jak: zbiórki pieniędzy, starych ubrań, sprzętów i takie tam. W rzeczywistości jest to wielki biznes dla ZŁODZIEJI i NIEROBÓW.

Najgorsze jest to, że wykorzystują również niepełnosprawnych umysłowo i kojarzą takich ludzi w pary, coby się rozmnażali. Poniżej jest link do takiej „Fundacji”, która w swoim biuletynie informuje o nowym ożenku. Czytamy tam, że :

"Po 5-ciu latach korzystania z opieki Centrum Łódzkiego partnera Misji Nowa Nadzieja, Bożena i Andrzej stali się wreszcie prawdziwą (porządną) parą. W tygodniu wielkanocnym odbyło się wesele. więcej w naszym biuletynie pocztowym nr 3/16."


„Chrześcijaskie” tzw. fundacje pomocowe, czyli podmioty prawne do legalizacji kont na żebraninę „w imieniu” biedaków, wchodzą teraz w masową akcję produkcji takich „małżeństw” obok masowo sprowadzonych do nas „wypranych” obywateli Kraju Obiecanego. To ma się tu teraz mnożyć. W niby zagranicznych fundacjach bardzo często są potomkowie ubeków z PL, którzy wcześniej byli zatrudnieni do produkcji „przebudzonych” kościółów.

Podopieczni tych „Fundacji” korzystają z dobrodziejstw swoich panów i sponsorów, którzy gwarantują im dach nad głową, darmowy wikt i opierunek, a następnie wykorzystują ich jako: darmową siłę roboczą, w tzw. pięknie brzmiącym wolontariacie, jako elektorat w partyjnych głosowaniach, bo oczywiście mają wytyczne na kogo zagłosować podczas wyborów wszystkich szczebli władzy, a część z nich wykorzystują w takich akcjach typu spędy uliczne jako statystów do robienia tłumów na różnych marszach oraz manifestacjach.

Guru Fundacji utrzymują się ze zbiórek pieniężnych i darów, jednakże głównym źródłem dochodu takiej Fundacji są bezimienni, „skromni” sponsorzy, którzy jak to bywa w przekrętach, nie chcą ujawniać swoich nazwisk

W początkowej fazie tworzenia się tych biznesów krzak, organizatorzy dbali jeszcze by nie powstawały żadne silniejsze związki poziome między podopiecznymi, ale od jakiegoś roku jest nowy TREND i co chwila łączą w pary „małżeńskie” takich upośledzonych.

Ogólnie dobrym materiałem na podopiecznych tych fundacji jest następujący target, są to: upośledzeni umysłowo, uzależnieni (seks, narkotyki, alkohol), wyciągani „ewangelizacją” z więzień oraz „imigranci” ze wschodu „potrzebujący” wsparcia.

Nadbudową jest cała sieć „kościołów” głównie zielonoświątkowych, ale nie tylko, w których, żeby się połapać to trzeba latami ich obserwować. W każdym razie to te kościoły, które wiecznie się zajmują „nową ewangelizacją” i organizowaniem kolejnych ruchów „przebudzeniowych”, np w okresie ostatnich wyborów to był ten wybuch „ulicznych kościołów”.

W ten sposób sterują nie tylko swoimi podopiecznymi, ale wykorzystując masowe spędy, zarażają swoimi nawiedzeniami i trendami politycznymi większą część społeczeństwa polskiego, które takie spędy obserwuje i często się do nich spontanicznie przyłącza.

Metodą ulicznych kościołów jest przechwytywanie bezdomnych uzależnionych i ogólnie marginesu z rodzin patologicznych, przez żywienie ich i ubieranie resztkami (ogromnymi zresztą) z cateringów wielkich firm, działających w dużych miastach.

Każdy uzależniony czy bezdomny (ci są szczególnie cenni, bo w totalnym kryzysie), który przejdzie pierwszą linię selekcji i systematycznie przychodzi na spotkania uliczne, robiąc tłum, zyskuje szansę zakwaterowania w takim ośrodku opiekuńczym, no i w skrócie mówiąc, tam ma zapewniony byt, o ile jest całkowicie dyspozycyjny w działaniach i planach swoich opiekunów. Faktyczne zarządzanie tymi ośrodkami odbywa się z zagranicy. (finanse, zaopatrzenie, wsparcie prawne i szkolenie wybranych osób).

Podopieczni, którzy trafiają tam jako starsi na ogół nie osiągają większego statusu ponad bycie siłą roboczą i w okresach wyborów i wydarzeń politycznych głosem i tłumem.

Ze środowiska narkomanów i więziennego (dużo młodych) rekrutuje się całkowicie dyspozycyjnych późniejszych pastorów pomocniczych, bo ich najłatwiej w pełni ukształtować, a poza tym mają szczególnie obniżone morale. No i mają wiecznego haka na siebie.

Ośrodki szkoleniowe pierwszej linii są w kraju w posiadłościach wypoczynkowych osób i firm, mających interesy w naszej polityce.

Kandydaci na pastorów zawsze są wysyłani na szkolenia zagraniczne i dostają papiery z różnych „szkół teologicznych”, zatem do kraju wracają często z nową tożsamością.

Z więzień wyciągają tylko rzeczywistych kryminalistów. Przemocowi są potem obstawą tych ośrodków, a wstydliwi (pedofilia, gwałty) nadają się na dalsze szkolenia do funkcji „usługujących” i „przewodzących” kościołów jako w pełni sterowalni.

Jednym słowem wszystko pod KONTROLĄ.

Osoby antysystemowe i inteligentne, takie jak np. Pan Kękuś są całkowicie poza sferą zainteresowania „ewangelizacyjnego”, gdyż jego rzekomy konflikt z „prawem” nijak się ma do prawdziwego łamania prawa. To muszą być „rasowi” przestępcy.

Do wyciągania z więzień stosowana bywa metoda poręczeń przez bardziej znane powszechnie kościoły, kościoły wyrastające jak grzyby po deszczu i znikające jak zeszłoroczny śnieg . Ten systemowy proceder trwa od lat 80-tych.

Natomiast same fundacje dla organizatorów są miejscem zaczepienia się, a przy pomysłowym zarządzaniu jest jednocześnie sposobem na darmową wieloletnią egzystencję w dość dużym luksusie nadliczbowego potomstwa rodzin urzędniczych, dla których braknie kolejnych etatów w rozdmuchanej administracji.

Fundacja zazwyczaj wynajmuje od gmin duże, często zabytkowe, budynki w sympatycznych miejscach, po dawnych państwowych ośrodkach użyteczności publicznej, za niewielkie pieniądze, bo bierze na siebie utrzymanie takiego budynku, a „podopieczni” są potem tą siłą roboczą do podtrzymywania budynku w stanie akceptowalnym przez gminy.

Dzięki temu cwaniactwo mieszka wtedy w ogromnym, pięknym domu z darmowymi służącymi pochodzącymi z „partnerskich” ośrodków pomocy najuboższym.

Dwa, trzy razy do roku robi się jakąś akcję typu zbiórka starych ubrań dla tych ośrodków, o której tworzy się biuletyn miesięczny, raz w roku odwiedza się ośrodek z prelekcją lub ewangelizacją, a reszta roku to full luz i opalanie, podróże turystyczne i pikniki z sąsiadami utrzymującymi się podobnie.

Służba w takim domu jest nagrodą za „nawrócenie” i wierne trwanie przy ośrodku macierzystym i kościele prowadzącym. Podopieczni wiernie trwają, ponieważ wiąże się to z wypoczynkowym pobytem w jakimś pięknym, przyrodniczo lub turystycznie miejscu.

Taką służbę angażuje się oczywiście rotacyjnie, żeby służący nigdy nie był zorientowany w miejscowych stosunkach i nie stracił poczucia, że otrzymał wysoką „nagrodę”. Jednym słowem chodzi o to, aby nie zorientował się, że jest robiony w balona i traktowany jako gorszy sort. Podobne schematy działania są praktykowane w OPUS DEI.

Namierzalny majątek takiej fundacji jest zazwyczaj niewielki, jest z natury „uboga” jak przystało na „chrześcijan”.

Fundacja sama decyduje, czy woli rzeczywiście utrzymywać budynek przez dłuższy czas, czy też korzystniej jest doprowadzić go stopniowo do stanu niespełniania kryteriów mieszkalności i w efekcie do wyburzenia, jeśli ktoś z „sieci” ma ochotę na tanie sprywatyzowanie posiadłości, znaczy się działki gminnej.

A fundacja to zazwyczaj małżeństwo „post-służbowe”, często z dwóch krajów, jednego z tych co to pomagają światu (G) i drugiego z tych, gdzie się pomaga, bo wciąż kryzys oczywiście. Małżeństwa dobierają się ze stałego kręgu rodzin w sieci. Zupełnie tak samo jak w masonerii, bo też Ci działacze „charytatywno-ewangelizujący” są z masonerii niższego stopnia.

Zastanawiający jest ten najnowszy trend kojarzenia podopiecznych w pary małżeńskie, szczególnie jeśli chodzi o upośledzonych umysłowo. Czyżby z powodu opuszczenia, a w zasadzie metodami inżynierii społecznej, wyrzucenia z kraju młodych ludzi, wycierających kąty na emigracji, teraz tworzyli nowego rodzaju ludność w kraju?

Te uliczne kościoły „krzaki” są niby protestanckie i są niższe w hierarchii od katolicyzmu, dlatego np. takiemu Braunowi, który siedzi wyżej, nie przeszkadza brać udziału w marszach dla Jezusa Króla. Takie osoby jedynie uwiarygodniają te działania „ewangelizacyjne”.

Jest to też doskonały sposób na kontrolowanie niezadowolenia z działań kościoła powszechnego katolickiego, ponieważ komżaści watykańscy mają wszystko pod kontrolą również protestantów. Te kościoły krzaki, niby protestanckie, to są biznesiki dlla namnażającej się rzeszy rodzin byłych służb państwowych.

Na początku, w latach 80-tych kobiety, rodzące w tych ośrodkach tzw. pomocy, były pod presją, by oddawać mleko do szpitali. Teraz ten temat przycichł.

Ponadto mieszkający w tych ośrodkach podopieczni już od kilku lat służą jako medyczne króliki DOŚWIADCZALNE i są wdzięcznym obiektem to testowania śmiercionośnych oraz chorobotwórczych szczepionek. Natomiast rosłe chłopy z Ukrainy oraz z naszych więzień nie są dobrymi „chrześcijanami”, jeśli nie zapiszą się do dawców krwi. Nie wiadomo też ilu z nich, w ramach tzw „naprawy świata” jest już zachipowanych....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz